aktywnosc, a lato, koszmar... koszmar 'pingwina'

Autor

Pierwszy wpis, wiec wrzuce słowo wstępu...

Juz sie odchudzałam i zrzuciłam 25 kg. juz wygladam względnie normalnie

Niestety znów przytyłam, mało bo mało, ale jednak, wiec diety comeback nadszedł i to ostry bo 85 kg znowu ważyc NIE CHCE. szczególnie, ze chciałabym byc i tak ciut szczuplejsza niz byłam. 

To tyle.

 

Wpis własciwy - cholerne lato!!!

Lato, czas aktywności, biegania, rowerku, specerków etc. tak sie to wiekszosci kojarzy.

Dla mnie to pocenie sie w cieniu, ziajanie i modlenie sie o rychła smierć. NIE ZNOSZĘ UPAŁÓW.

Nie chodzi tu o zwykły dyskomfort. Najzwyczajniej mój organizm nie wyrabia. Mam tak od dzieciństwa. Słabne, kreci mi sie w głowie, puchne bo organizm przetrzymuje mi wode choć gdzie nie ma pojecia - jak było mówione pocę sie (no chyba, ze wytarzam sie, co niestety czynie, w antypespirancie). Najmniejszy wysiłek sprawia, ze ledwo żyję. a poparzenia słoneczne to juz w ogóle.... 

O wiele lepiej znosze niskie temperatury. przy mrozach -20*C jedynym moim dyskomfortem były grabiejące dłonie i marznąca twarz, ale nie było to nazbyt uciażliwe - zaznaczam, ze nie byłam jakos tak bardzo ciepło ubrana. mogłam godzinami spacerowac z czystą przyjemnością... no chyba, ze wywinęłam orła na lodzie. w tedy z średnią przjemnością...

I dlatego teraz gdy temperatury znacznie przekraczają moja górną granicę tolerancji (25*C) gdy widze zalecienie do diety 'ruch' szlag mnie jasny trafia. Jak ja mam to niby zrobic? Nawet pójście do sklepu oddalonego o kwadrans jest dla mnie wyzwaniem, droga na uczelnię tortura, wiec jak? Iść do marketu i zaczać robic brzuszki przy chłodziarkach z niabiałem i wędlinami? Przepraszam panie ochroniarzu, ale muszę ćwiczyc i jedynie tu wyrabiam?

Niby sie człowiekowi nasuwa od razu odpowiedź - basen, woda, pływanie... 

Ale problem nr 1 - w mojej miejscowosci jest tylko basen kryty którego woda dla mnie jest stanowczo za ciepła by sie w niej ruszac

problem nr 2 - woda 'otwarta' w postaci stawu jest dość mi odległa a w związku z tym nie zawsze jest czas by pojechac, a dwa - mordercze ceny paliw. Nie jestem niestety osobą majętna, a krasnoludek do baku nie nasika, ani biletu kolejowego nie kupi. (Zreszta pociąg w ten skwar z banta współpasażerów... samobójstwo)

...no i fakt, ze nie lubie swojej golizny (nawet siedzac teraz w portkach i staniku przed kompem czuje się nieswojo - musze, jest za goraco), wiec w kostiumie czuje sie okropnie, no ale to staram sie przełamywac, dlatego jako realny problem ujac tego nie można.

Dlatego pływanie jest dla mnie rzadko dostepne. I jak tu nie utyc? Zachowac w miare aktywnos fizyczną? Niestety emigracja na alaskę/sybir czy do norwegii chwilowo odpada.

Może czytelnicy będa mieli pomysł, bo ja nie wiem co czynic. póki temp przekracza 25*C jestem leżącym plackiem żywym trupem.

Komentarze

Ten pomysł z brzuszkami przy lodówkach - hahahhaah - no rozbawił mnie ale tak czy inaczej - doskonale wiem o czym mówisz. 

Ta granica tolerancji 25 stopni - idealnie - kazdy stopień wyżej - morderstwo!

I nie rozumiem dlaczego lubię saunę - moze dlatego, ze to tylko 10 minutek i się siedzi - a potem chłodny prysznic? :) 

Klimatyzowana siłownia? :) albo sport w nocy :) o może nocne bieganie :) 

Pozdrawiam Cię leżący plackiem żywy trupie :D 

 

Sport w nocy tylko zostaje. Bede maszerowac po lasach i ludzi straszyc. Siłownia to jednak spory wydatek i pochłaniacz czasu, a w dodatku cierpię mam lekki uraz... promocja 'przez tydzień osobisty trener za darmo'  - po drugim dniu  juz dostał ode mnie z kolanka w moszne.

Wredna, marudząca mizantropka

Osobistego to mogłabym mieć masażystę albo kucharza a trenera - no cóż - pokazałabym mu co można trenować hahah ;) :P <żart> 

Dziś ochłodzenie więc są szanse na przyjemne bieganie - nie w upale :)

Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.