Co jedzą uczniowie?

Fast Food w szkołach

Przeczytałem ostatnio artykuł na temat nowego planu rządu Stanów Zjednoczonych, który chcąc walczyć z otyłością wśród dzieci zamierza wprowadzić do stołówek publicznych szkół więcej zdrowej żywności, w tym dużą ilość owoców i warzyw. Pierwszą rzeczą jaką pomyślałem po przeczytaniu pierwszego akapitu było – rychło w czas. Wszystkie te pizze, hamburgery z frytkami i coca-cola na pewno nie wpływają dobrze na organizm młodego człowieka. A wiadomo przecież, że dzieci uwielbiają te rzeczy. Sam dzieckiem już niestety nie jestem, a też je uwielbiam – dlatego z takim trudem przychodzi mi nie jedzenie fast foodów.

Hamburgery kuszą

Domyślam się więc, że dziecko, które dostaje od rodziców pieniądze na obiad, ponieważ nie mają oni ani czasu, ani ochoty żeby przygotować coś dla niego dzień wcześniej (zresztą jak dzieciak ma to do tej szkoły zabierać i gdzie to sobie odgrzewać), wydaje je w szkolnej stołówce na takie rzeczy, jakie lubi – a lubi fast food, jak wszyscy. Codzienne obiady składające się z hamburgerów i frytek tuczą strasznie. Stąd też taki, a nie inny wygląd amerykańskiego społeczeństwa – zaczynają jeść bardzo niezdrowo już na wczesnym etapie swojego życia. To miło, że rząd USA wreszcie o tym pomyślał i zamierza coś z tym zrobić. Ale jak to się ma do naszego odchudzania zapytacie? O tym za chwilę.

Według przeprowadzonych w USA badań, w ciągu ostatnich 30 lat, otyłość wśród dzieci w wieku 6-11 lat podskoczyła z 6,5% do 19,6%, a wśród nastolatków w wieku 12-19 lat podskoczyła z 5% do 18,1%. Liczby mówią same za siebie i rząd zamierza nie tylko wprowadzić więcej zdrowej żywności, takiej jak produkty pełnoziarniste, owoce i warzywa, ale też drastycznie ograniczyć dostępność produktów typu fast food, a nawet słodyczy i napojów słodzonych w automatach dostępnych na szkolnych korytarzach.

Frytki, a sprawa polska

Po przeczytaniu artykułu zacząłem zastanawiać się nad sytuacją w naszych szkołach. Liczby i procenty nie są tak drastyczne... jeszcze. I owszem, szkoły podstawowe i gimnazja posiadają swoje stołówki, w których zazwyczaj serwuje się normalne, domowe posiłki. Jednak nie wszystkie dzieci jadają stołówkowe obiady, a prawie każda szkoła posiada też dodatkowy sklepik lub chociaż automat na korytarzu.

A co w tych sklepikach można kupić? Napoje słodzone, słodycze, chipsy i całą masę innych niezdrowych zapychaczy, które dzieci uwielbiają. No i są jeszcze obowiązkowo zapiekanki, hot-dogi, frytki. Czyli w zasadzie – to samo co w USA. Co więcej, założę się, że te 5 lub 10 złotych, które młody uczeń dostanie od rodziców, żeby kupił sobie „pomidorową” w stołówce, wyda na zapiekankę, a w domu powie, że pomidorowa ze stołówki była naprawdę smaczna! Jeżeli zostanie mu reszta, kupi sobie za nią coca-colę lub paczkę swoich ulubionych chipsów, które schrupie na przerwie między matematyką, a geografią. Jedyna pociecha w tym, że nie schrupie jej sam, bo chętnych na „spółę” znajdzie się cała masa :)

Owoce zamiast chipsów

Mamy więc przed sobą problem, który nie dotyczy już tylko amerykańskiego, otyłego społeczeństwa. Nasze też zaczyna robić się otyłe. Nie sądzę, że w najbliższym czasie rząd naszego kraju zacznie zastanawiać się nad kontrolowaniem szkolnych sklepików i stołówek, dlatego my sami powinniśmy zastanowić się nad kontrolowaniem tego, co jedzą nasze dzieci. Może warto porozmawiać z dziećmi i wytłumaczyć im, dlaczego te wszystkie przysmaki są szkodliwe, jakie niosą ze sobą konsekwencje i czemu warto przełamać się i starać odżywiać bardziej zdrowo. Nie chodzi o to, żeby zakazać im całkowicie jedzenia tych wszystkich „przysmaków”, ale spróbować ograniczyć ich ilość.

A nastolatki w szkołach średnich? Tutaj rodzice niewiele wskórają, ponieważ w tym wieku sprzeciwia się wszystkiemu co powie mama lub tata. Myślę, że nastolatki same powinny zastanowić się na temat tego co jedzą, zwłaszcza że w tym okresie burzy hormonów każdy chce wyglądać jak najlepiej. Tak więc, Moi Drodzy, w Waszym najlepszym interesie jest dbać o to, co jecie – warto ograniczyć fast food, odstawić coca-colę i przestawić się na zdrową żywność.

Komentarze

Hamburger hamburgerowi nierówny. Z dobrego mięsa jest nie tylko dobry, ale i zdrowy. Oczywiście abstrahuje od frytek i coli...

A problem jest o wiele bardziej złożony. To, że pojawiło sie więcej śmieciowego jedzenia to bez wątpienia prawda. Popatrzmy jednak na inne rzeczy. Gdyby dzieciak zamiast siedzieć całe popołudnie przed komputerem lub telewizorem uprawiał więcej sportów to i więcej by spalił. Trudno nie zauważyć, że pod tym względem nastąpiła zmiana na niekorzyść dzieci.

Widzę to sam po sobie. Jeżeli jednym z ważniejszych narzędzi pracy jest komputer to się przed nim siedzi. A jak sie siedzi to się nie rusza. A jak jeszcze jest dużo pracy to się dużo siedzi. Jeżeli nie znadzie się sposobu na uwolnienie tej energi to...

W Polsce w szkołach jest taki problem. Chodzę do ogromnej szkoły - gimnazjum i liceum połączone, w dodatku to najlepsza szkoła w mieście. I w sklepiku szkolnym sprzedawana jest tak ogromna ilość niezdrowego jedzenia, złych kalorii, frytek, hamburgerów, tostów, pizzy dzielonej na kawałki, nie wiem co tam jeszcze. Owszem, jakieś tam minimum czegoś zdrowszego też jest - sama regularnie kupuję tam jabłka, owoce, sałatki. Ale jednak, większość uczniów, i tych z nadwagą jak i tych szczupłych chodzi z hamburgerami, zapiekankami etc. w rękach. 

tak to prawda, jak byłam gówniarą to jadłam bez opamiętania wszystko. waga mi poszła w góre do 80 kg i nadal lubię fastfoody, ale nie jem ich tyle wtedy - bo wtedy przesadzałam. musiałam sobei jakoś z ta waga swoją poradzić. a takich tłuszczy tak łatwo sie nie spala, ćwiczeniem, piciem wody itp. to są te tłuszcze, które trzeba podejść sposobem - moim były acetomale, które mi pomogły zrzuicić do tej pory 20 kg. bez efektu jojo. lubie jeść i bywa ze jjeszcze jadam niezdrowo, ale jak wkońcu osiagne wage marzeń to bede jeśc tylko zdrowe rzeczy.

Komentuj

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.