Różnorodność - pomaga, czy przeszkadza?

Różnorodność - pomaga, czy przeszkadza?

Spróbowanie ”wszystkiego po kawałku” podczas imienin cioci jest metodą dość powszechnie stosowaną przez większość ludzi na diecie. „Dziękuję, nie chcę całej porcji ponieważ się odchudzam, ale spróbuję trochę tego, trochę tego, jeszcze porcyjkę tego i odrobinkę tamtego...” - jak się zapewne domyślacie, wszystkie te i tamte małe porcyjki zsumowane ze sobą nie są wcale dobrym rozwiązaniem.

Różnorodność jest przereklamowana?

Różnorodność dostępnego jedzenia powoduje, że jemy więcej. Zasada „imienin u cioci” jest aktualna na co dzień. Na podstawie badania przeprowadzonego we Francji udowodniono na przykład, że zjadamy więcej frytek kiedy do wyboru mamy jeszcze dodatki takie jak keczup i majonez. Kiedy do ciasta możemy wybrać sobie cukier puder lub bitą śmietanę, zjadamy o wiele więcej, niż kiedy ciasto dostaniemy bez dodatków.

Ogólne podejście wielu badaczy do odchudzania jest takie, że o wiele lepsze wyniki osiągają osoby, których dieta składa się z ograniczonej ilości produktów – ale to jest już kwestia sporna. Musimy też powiedzieć jasno, o jakim jedzeniu jest mowa.

Z czym to się je?

Ja sam zawsze zachęcam do posiadania jak największej ilości zdrowych przekąsek, które trzymamy pod ręką – przekąsek w postaci orzechów, płatków musli, suszonych owoców, etc. Warto też zawsze mieć w kuchni jakieś warzywa i owoce, a także mrożone warzywa w lodówce, po które można sięgnąć w każdej chwili. W akcie desperacji około godziny 23, kiedy została jeszcze godzina do końca filmu, a kiedy nagle nachodzi Cię ogromna ochota na coś do jedzenia, a najlepiej coś na ciepło – możesz sięgnąć po brokuły, ugotować kilka i przegryzać je w trakcie seansu...

...pod warunkiem, że nie masz w lodówce majonezu, bo wtedy najprawdopodobniej po niego sięgniesz. Brokuły z majonezem smakują lepiej, więc myśląc sobie, że i tak „katujesz się” warzywami do filmu, chociaż masz ochotę na coś konkretnego, to sięgniesz po majonez, sprawiając sobie chociaż odrobinę przyjemności. Jednak najprawdopodobniej to nie będzie odrobina - zjesz dwa razy więcej brokułów z majonezem niż zjadłabyś tych „gołych”.

Co trzymasz w lodówce?

Każda paczuszka żurawiny albo świeży ogórek to piękna rzecz, kiedy „dorwie” nas mały głodek. Ja osobiście polecam serek wiejski ze szczypiorkiem albo jakąś gotową surówkę ze sklepu (tak wiem, jestem leniwy, ale nie zawsze mam czas żeby przygotować sobie samemu jakąś sałateczkę). Takie zapasy są zawsze mile widziane w lodówce każdej osoby na diecie.

Z kolei sosy, dodatki, śledziki w oleju, różnorodne sery powodują, że mamy ochotę zaglądać częściej do lodówki, a przede wszystkim – korzystać z tych dobrodziejstw przy każdej możliwej okazji. Świadomość tego, że ten czy inny przysmak leży sobie spokojnie w lodówce, działa jak magnez przyciągający nas do kuchni.

I tak kromka pieczywa chrupkiego z plastrem chudej szynki i pomidorem może przemienić się w kaloryczny pocisk, kiedy dodamy do niej plaster sera posmarowany sosem majonezowym (i zjemy takich kanapek trzy lub cztery, bo przecież „to tylko chrupkie pieczywo”). Z kolei kolacja składająca się z dwóch-trzech kromek czarnego pieczywa zagryzanego do koreczków śledziowych w oleju okaże się pułapką, jeżeli zjesz za jednym zamachem prawie całe pudełeczko.

Jak brzmi odpowiedź?

Odpowiadając na pytanie zawarte w tytule mogę jedynie powiedzieć, że „i tak i nie”, ponieważ wszystko sprowadza się do tego, o jakich produktach jest mowa. Zdrowych przekąsek i niskokalorycznych produktów spożywczych nigdy za wiele, warto je mieć pod ręką ale nawet w tym wypadku niezbędny jest umiar.

Z kolei każdy kuszący dodatek może hamować tempo naszego odchudzania i dlatego najlepiej unikać sosów majonezowych, czy przekąsek w postaci papryczek w oleju z przyprawami nadziewanych serkiem. Kiedy mówię unikać, mam na myśli unikać trzymania ich w lodówce, ponieważ wtedy ciągle kuszą.

 Z drugiej strony powinnaś sprawić sobie trochę radości raz na jakiś czas, zwłaszcza jeżeli pilnujesz tego co jesz i dbasz o dietę – wtedy możesz przegryźć coś na co masz od dawna ochotę, a czego na co dzień nie jadasz. Pamiętajcie, nie dajmy się zwariować ;)

Komentarze

Niestety na na imprezach nie mogę sobie domówić posmakowania jak największej ilości potraw. Zawsze się objem, a potem mam wyrzuty sumienia.

A najgorszy  jest "szwedzki stół". Gdy w hotelu w CHorwacji pierwszego  zobaczyłam tyle różnych przysmaków: owoce morza, różne ryby, mięska, warzywa, to sobie nałożyłam prawie wszystkiego po trochu i kopiasty talerz. Mój zołądek obraził się na mnie, że potrakowałam go jak śmietnik i dał mi popalić. Więc się opamiętałam i  nakładałam sobie później porcje takie, jak Bóg przykazał, choć i tak były za duże.

Czy pieczywo chrupkie jest zdrowe? Coraz częściej spotykam się z negatywnymi opiniami itp.. Muszę przyznać, że mi to pieczywo chrupkie (wasa - fioletowe opakowanie... cudeńko ;)) bardzo posmakowało i niestety jak mam serek almette i ogórka to nie przyznam się ile takich kromek potrafię czasem zjeść.... Nie jem 'normalnego' pieczywa już około czterech miesięcy i prawdę powiedziawszy wcale mi tego nie brakuje... Czy uważacie, że można takie pieczywo chrupkie na stałe włączyć do swojego jadłospisu a wyeliminować zwykłe?

Jak sądzicie na ile takich kromeczek można sobie pozwolić ? ;) Czy 4 kromeczki dziennie np na śniadanie będą w sam raz? :D

Pozdrawiam, Chocolate

Wiem, że późno odpowiadam, ale może to komuś pomoże.

Sama sobie odpowiedziałaś: "to przyznam się ile takich kromek potrafię czasem zjeść..." - właśnie tak wygląda zguba tego pieczywa. Jedna kromka ma niewiele kalorii, jednakże nie zaspokaja nas, a wręcz przeciwnie, pragniemy tego więcej. U mnie było to zgubne, bo raz na jakiś czas jadłam sobie taką kromkę z masłem, niestety ostatecznie nie kończyło się na jednej...

Zatem, ja, zdecydowanie jestem przeciwna pieczywu churpkiemu, jako, że są to puste kalorie i nie wypełniają naszego żołądka odpowiednio. Mimo wszystko najlepszym rozwiązaniem jest chleb ciemny i pełnoziarnisty.

Z CAŁEGO SERCA polecam Mgr Igora Mieńkowskiego.

Genialny trener, naprawdę. Przez wiele lat walczyłam z nadwagą i błędnie myślałam, że sama sobie poradzę. W końcu, po kolejnej nieudanej próbie, znajomi polecili mi Igora i szczerze mówiąc, na początku byłam sceptycznie nastawiona. Jednak już po kilku miesiącach nie tylko zrzuciłam zbędne kilogramy, ale widzę już ładny zarys mięśni (także na brzuchu, na którym nie tak dawno były same fałdy tłuszczu).
Zajął się nie tylko moim treningiem, ale też indywidualnie dobrał mi dietę i suplementację, a to wszystko za niewielką cenę. Więcej wydawałam na przypadkowe suplementy znajdowane w internecie (podobno skuteczne), po których moja waga nawet nie drgnęła, więc w sumie wyszłam na plus :)
Dodam jeszcze, że jest to osoba, która nie obiecuje cudów typu zrzucenie 20 kg w kilka dni, ale która w pełni profesjonalnie i z szacunkiem podejdzie do klienta. W dodatku wszystko (trening, dietę, suplementy) dobierze indywidualnie, udzieli cennych rad i wskazówek.

Jeśli jesteś zainteresowany albo wciąż masz wątpliwości, wszystkie informacje znajdziesz na jego stronie internetowej :)

Adres jego strony to www.igortreneronline.pl

 

Komentuj

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.