22.01.2015 Wyzwanie czwartkowe i próba silnej woli. Brak wsparcia...

Autor

22.01.2015 Wyzwanie czwartkowe i próba silnej woli. Brak wsparcia...

Codziennie muszę walczyć z moim największym wrogiem - słodyczami. 

Niestety nie mam wsparcia od ludzi z mojego najbliższego grona.. przyjaciół, rodziny, (już nie wspomnę o znajomych). Słyszę, że 'przesadzam' albo 'że jak tak intensywnie ćwiczę to mogę sobie pozwolić na "małe grzechy"'. Czasem mam wrażenie, że jeśli im się nie udało/nie udaje to czują się lepiej jeśli pociągnął kogoś w dół. Mam swoje postanowiania i chcę w nich wytrwać, ale kiedy ktoś prawie wkłada mi do ust słodycze to działa na mnie.. grr.. Może dla niektórych zjedzenie jednego cukierka to takie o! i koniec. Dla mnie to chęć sięgnięcia po kolejnego i jeszcze jednego i to rozdrażnienie, kiedy mam ochote na następnego, ale wiem że nie powinnam i cały czas o tym myślę i nie potrafię się skoncentrować i takim oto sposobem daję sobie przyzwolenie na jeszcze kilka.. a potem to straszne poczucie winy. Myślę, że wiecie o czym mówię, dlatego wolę nie sięgać po JEDNEGO, bo wiem czym to się zazwyczaj KOŃCZYŁO. Już nie będzie. Obiecuję sobie i wam! 

Mimo ciężkiego dla mnie okresu (sesjaa..) nie zrezygnowałam z treningu (choć było blisko!) i zdrowego jedzenia. 

Każdy kolejny dzień jest dla mnie wyzwaniem.

 

Komentarze

Cóż.... myślę, że problem mają Ci, którzy tak usilnie Cię namawiają. Tak jakby odmawiali Ci bycia dojrzałą, potrafiącą o sobie zdecydować i o siebie zadbać. Jeśli jesteś pewna tego co jest dla Ciebie dobre nie bój się być stanowcza. Na tym chyba polega asertywność. Informujesz, że rozumiesz, że ktoś ma taką opinię, przyjmujesz ją, ale Twoja opinia jest inna i zdecydowałaś inaczej.

Nie chcę Cię jednak pouczać. Rozkręciłam się bo lubię i wierzę w asertywność - tę, która nie rani innych.

Dawno nie miałam takiego kłopotu jak Ty, chyba ostatnio gdy byłam dzieckiem/nastolatką. Może i Ciebie traktują jak dziecko? Pamiętam jak mnie to wkurzało. Mama nie miała zaufania do mojej metody i wmuszała we mnie ogromne ilości obiadu uważając, że gdy się porządnie najem wystarczy mi to na długo.

Z drugiej strony, każdy ma prawo CIę zachęcać (nie mylić z przymuszać), a Ty podejmujesz decyzję i odpowiedzialność za to czy się skusisz i ulegniesz czy nie.

Może Twoi bliscy widzą ile wysiłku wkładasz w dietę, sport, trening. Tak dużo od siebie wymagasz. Może żeczywiście jeden mały pączek w sesję nie zaszkodzi? ;-)

 

Pozdrawiam

Nie jestem swoim tyranem. Spotykam się czasami na piwo ze znajomymi, czy zjem kawałek czekoladki, bo nie chodzi o to żeby sobie wszystkiego odmawiać, ale chcę to robić kiedy ja chce, a nie kiedy ktoś będzie tego chciał.
Dzięki za radę :-)

Ja z tego właśnie powodu odmówiłam spotkania z koleżankami dziś... Wymysliłam wymówkę, a tak naprawdę to dopiero zaczynam dietę i nie chcę jeść pizzy i pić piwa a tym by się to skończyło...

Moja przyjaciółka chociaż jest szczupła rozumie mnie i jak ide do niej to kupuje mandarynki i kładzie na stół :) to bardzo miłe z jej strony. Wolę na razie trzymać się takich ludzi.

Ja z tego właśnie powodu odmówiłam spotkania z koleżankami dziś... Wymysliłam wymówkę, a tak naprawdę to dopiero zaczynam dietę i nie chcę jeść pizzy i pić piwa a tym by się to skończyło...

Moja przyjaciółka chociaż jest szczupła rozumie mnie i jak ide do niej to kupuje mandarynki i kładzie na stół :) to bardzo miłe z jej strony. Wolę na razie trzymać się takich ludzi.

Coś w tym jest, że cierpią na tym relacje społeczne, ale można się za to przekonać na czyje wsparcie można liczyć a na kogo lepiej uważać..

Moja przyjaciółka jest chuda i atrakcyjna. Łapię się na tym, że jej zazdroszczę i co gorsza niekiedy czuję się przy niej zagrożona. Okropne

Przypomniałaś mi jedno zdarzenie z mojego życia. Zaraz na początku studiów dość sporo imprezowałam. Parę razy zdarzyło mi się pójść z nowo poznanymi dziewczynami z grupy. Piłyśmy, bawiłyśmy się.. w pewnym momencie usłyszałam, że już więcej ze mną nie pójdą, bo jak to one nazwały "mam zbyt duże powodzenie". Śmiałam się i potraktowałam te słowa jak żart. Zdecydowanie nie w tym celu poszłam do klubu. No cóż, to było nasze ostatnie spotkanie towarzyskie. Nie chodzi o to żeby być jak z okładki. Moim skromnym zdaniem one berdziej wpisywały się we współczesne kanony piękna niż ja, ale tak bardzo przejmowały się swoim otoczeniem, że zatraciły się w nim i straciły pewność siebie, która jest widocznie bardziej atrakcyjna niż długie nogi czy duży biust. Żyję w przekonaniu, że nie warto porównywać się z innymi tylko zadbać o to, aby być najlepszą wersją samej siebie. Głowa do góry :) 

Zgadzam się. To jak wyglądamy zależy głównie od tego jak się czujemy :-)

Kiedyś wstydziłam się tańczyć. Bardzo. Parzyłam na inne kobiety i wydawało mi się, że ja nie potrafię się tak ruszać. W pewnym momencie przestałam patrzeć na innych. Zatracam się w muzyce, rozkoszuję się i cłkowicie otwieram. W efekcie zbieram komplementy na temat mojego tańca i czuję że jestem w tym dobra. ...i jest mi dobrze na parkiecie.

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.