MOTYWACJA - WSPARCIE.

Autor

MOTYWACJA - WSPARCIE.

Rozpoczynam forum, w którym możemy utworzyć aktywną ( ! ) Grupę Wsparcia.

Sama będę tutaj mobilizowała siebie do zmian na lepsze i utzymanie uzyskanych już rezultatów.

Zaglądaj tu jeśli dopadnie Cię chwila zwątpienia we własne możliwoścismiley. A jeszcze lepiej podziel się swoimi sukcesami i zarażaj pozytywna energią!

Tym razem nam się uda!

Komentarze

Jestem z Tobą

Dzięki:-). Jestem w pierwszych dniach diety. Mam teraz dużo "pary", ale wiem, że przyjdzie nie jeden kryzys. Ten temat ma posłużyć jednym do skutecznego wystartowania, innym do pokonania kryzysów w odchudzaniu się.

Kiedyś dla mnie odchudzanie na tym portalu było trochę wstydliwe. Chciałam schudnąć z "kości na ości", ale teraz wiem, że zasługuję na wsparcie i chętnie dam go też innym:-)

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Na rozruch napiszę coś motywującegowink. To moje własne przemyślenia. My "Tłuścioszki" często walczymy z wagą i poddajemy się zgnębieni kolejną porażką. Z różnych powodów. Zastanawiamy sie nie raz co z nami jest nie tak? Bo otyłość, na pewno jest stanowczo "nie tak". Nawet jeśli ignorujemy zwisający brzuch, konieczność kupowania ciuchów w coraz to większym rozmiarze. Ignorujemy odbicie w lustrze... Ignorujemy siebie. To przykre, ale nie obwiniajmy się za to!

Przeczytałam powstałą na podstawie badań naukowych opinię dr. Phlipa Lopeztz'a, że osoby z nadwagą tyją 3-4 razy szybciej niż szczupłe! To "chemia" organizmu i też genetyczny brak tzw. "odporności głodowej"*. Ja tak mam. W dodatku to "jo-jo".

Ale się nie poddawaj! Nie obwiniaj się i nie szukaj w sobie jakiejś szczególnie opornej "osobowości".

Wszystko też ma swój czas. Według psychologów odchudzanie to proces, który poprzedzony jest fazą przygotowywania się do tego, aby wcielić w czyn plany. Musi się coś zadziać, jakiś przełom w życiu, abyśmy chcieli coś zmienić. Czas przygotowywania może trwać długo. Ja w tedy tyłam, ale trzeba sobie pozwolić na tą fazę odchudzania.

Jeśli nie zaczynasz dziś, upadłeś/aś, powstań. Wygrywa tylko ten, kto się nie poddaje - wstaje z upadku, a te są naturalnie wpisane w nasze życie.

Podsumowując trzeba być wobec siebie wyrozumiałym, ale i stanowczym. Doceniać to co już się osiągnęło, choćby było to "tylko" planowanie, czytanie informacji o odchudzaniu czy spacer z przyjaciółmi z niewypowiedzianą satysfakcją tego, że zrobiliśmy coś dobrego w kierunku schudnięcia. Wolno, ale jednak! Doceniaj każdy drobniutki kroczek w drodze po swoje marzenia! Bądź wdzięczny/a sobie za to, że w końcu o siebie dbasz.

Jeśli już opracujesz dobrą strategię - działaj! Sukces napędza najlepiej motywację do dalszego działania. Dopracowuj strategię i... mimo porażek nie poddawaj sie!

Każda porażka czegoś uczy. Wyciągnij wnioski i zmień to co niezbędne, by iść dalej.

Dla niektórych trzeba dotknąć dna, by mieć się od czego odbić. Nadszedł właściwy czas!

 

* "Dieta dobrych kalorii" dr. Philip Lipetz

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

3kg w 12 dni. Jeszcze temu nie dowierzam. Serio. Nie dociera do mnie, że osiągam zamieżony rezultat. Nie chcę cieszyć się przedwcześnie- głupie prawda? Nie. Tak na prawdę zależy mi nie na byciu szczupłą, a szczęśliwą. A to pojęcie już inną drogą chadza. Kiedy sie odchudzasz nie zawsze w życiu jest super i mogą pojawić się kłopoty. Normalne i nie należy w tedy sie poddawać. Brzmi trywialnie, ale ja czuję ogromną chęć utrzymania zmiany i WYBIERAM. Nie ulegam impulsom, choć pomyłki też sie zdarzają. Nie jesteśmy maszynami, a nawet im zdaża sie awaria.

Moja dieta jest z obniżoną zawartością tłuszczu i bezcukrowa. Początki były trudne i z doświadczenia spodziewając się tego odwlekałam podjęcie się kolejnej próby odchudzania. Pierwsze 3 dni to wachania nastroju, drażliwość, kłopoty z koncentracją. Teraz wszystko się unormowało, ale wczoraj zjadłam wiśnie z kompotu. W pierw spojżałam na indeks IG - 25 czyli posiłek wskazany, bezpieczny, nie zamieni się na tłuszcz. Były smaczne! Słodkie. Słodkie?! No tak, przecież to słodzony kompot... Cóż. Dokończyłam rozżedzoną wodą filiżankę i tyle. Były też ciastka biszkoptowe... Przez cukier poczułam się w euforii. Na krótko. Potem głud taki w poszukiwaniu przyjemności. Tej cukrowej, łatwej, chemicznej, a nie trwałej "życioewj". UWAGA PISZĘ O BŁĘDNYM KOLE CUKROWYM - OBJADANIU SIE CHEMICZNYM. To ważna wskazówka dla uwięzionych pączkami, czipsami i innymi fastfoodami. W tej "żywności" nie ma wiele złego do puki ona Ci nie szkodzi. Mi szkodzi, więc dla mnie to coś co nie tylko szkodzi mojemu ciału, ale i psychice.

Mam małego doła po wczorajszym i nie cieszę sie z dużego sukcesu - schudnięcia. Nie marzę aby wrócić do starych nawyków- też nie cułam sie z nimi dobrze, dla tego pragnęłam zmiany. Teraz czuję się cęsto zmęczona. Ale wiem, że nie ma innej drogi. Tyłam w zastraszającym tępie i kompletnie nie kontrolowałam tego co jem i ile. To nie było fer w obec mnie samej. Bo przecież kiedyś wywalczyłam schudnięcie 36kg, by przytyć 25... Serio. Tak było.

C.D.N.

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Myślałam, aby pomógł mi ktoś - fachowiec, ale prawda jest taka, że tylko jeśli chcesz możesz coś zmienić. Jak - wiem. Dla czego było mi trudno - wiem. Dla czego nie chciałam - wiem. Dla czego chcę - też już wiem. Żaden fachowiec od psychiki czy dietetyki nie załatwi za nas najcięższej roboty - nie przeżyje za nas naszego zycia. Tylko my mamy wpływ na nasze ręce, usta, myśli. Tylko od nas zależy co zrobimy z naszym ciałem. Więc nawet gdyby fachowiec dał mi do myślenia, naprowadzał na różne tropy 100zł za godzinę to trwało by to o wiele tysięcy złotych za długo! A reagować trzeba tu i teraz!

Więc wiśnie. Słoik otworzony, może sfermentuje? Duży, piękny słoik kupiony jakiś czas temu własnie w celu wychłebtania jego zawartości w celach odchudzania. Na kiedyś tam. Rano tkwił w lodówce. Śniadanie banan wkrojony do jogutru naturalnego z łychą otrąb i siemienia lnianego. Dla czego nie borówki? Za kwaśne? Cukier! To coś co misie lubią - prawda? Ale zaraz pomyślałam, że nie chcę zawracać z tej pięknej bądź co bądź drogi. Jeśli zaczęłabym dzień od okłamywania siebie, że przecież tych wiśni wzięłam tylko trochę i właściwie jogurt wyrówna ten cukier, to zaczęła bym sie staczać. Cofać w tył i potem szukać tego cukru. Szukać szczęścia nie w życiu a w cukrze. Mój mózg zacząłby przetrząsać mieszkanie w poszukiwaniu kolejnej dawki "cukrowego dopaacza". A potem duł. I z nowu za mało, dawkę trzeba zwiękrzyć, a najlepiej aby utrzymać ten cukrowy haj jeść w ciągu, taśmowo.... NIE!!! Mam to za sobą nie dam się! I się nie dałam! Zwyciężyłam po raz kolejny.

Zjadłam jogurt z tymi borówkami, kawy dwie bez mleka! Już przestało mi smakować kawa z mlekiem. Polubiłam gożką. A cukru nigdy nie dodawałam.

Wygrałam!

Budzik na pory posiłków nastawiony. Zrobię plan na kolejne 2 dni, listę zakupów i do przodu. Całe życie przedemną. Zdrowe, jeśli się o to postaram. I RADOŚCI TRZEBA SZUKAĆ W OKÓŁ SIEBIE NIE W JEDZENIU. Ono to tylko parawan. I tak nie da sie schować za nim własnych kłopotów.

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Nic bardziej nie motywuje do dalszej pracy jak nagroda - prawda? Dziś postanowiłam, że wybiorę się "do ludzi" w obcisłej koszuli. Dotychczas ubierałam się w luźne bluzy, które miały schować to co i tak było nie do ukrycia - duży, żwiadczący o czymś niepokojącym brzuchu. Wstydziłam się go. Był dowodem tego, że sobie nie radzę ze swoimi pożądliwościami, albo że zapomniałam o sobie na rzecz czegoś bliżej nieokreślonego.

Przed wyjściem z domu zerknęłam z satysfakcją w lustro. Jest ok. Uśmiechnęłam się do siebie i wyruszyłam. Zdziwiłam sie odbiorem znajomych. Oni na prawdężyczliwie mi życzą. Spodobała im się moja lekka, ale widoczna zmiana, a ja w końcu odzyskuję swoje ciało. Czułam się swobodnie nie wstydząc się tego "przerostu" przed sobą i tylko raz porównałam się z inną kobietą. Jeszcze niedawno porównywałam swój brzuch z każdą, nawet ciężarną i wychodziło mi na to, że nie mieszczę się w "normie". Każda miała mniejszy. No prawie, ale ciężko było wypatrzeć kobiety z podobnym gabarytowo "bębenkiem" lub większym. Przepraszam, jeśli urażę cię tymi słowami, które teraz nastąpią. Kobietom bardziej otyłym współczułam. Zasmucał mnie ich widok. Wiedziałam z czym się muszą zmierzyć. CZęsto w upalne dni nosiły długie leginsy. Wiem, dyskomfort przerośniętej tkanki tłuszczowej, ale kiedy jesteś otyły pocisz się od samego noszenia własnego ciała, a w upał - my grubaski przeżywamy trudny okres. Niecierpię upałów. Więc kiedy patrzyłam na kobietę z większą otyłością włączał sie w mojej głowie alarm: Nie! Ja tak nie mogę! I frustracja, bo jak ja mam tego dokonać skoro wcinam wszystko w zasięgu rąk?

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Tak więc byłam w obcisłej koszulce pierwszy raz od wielu miesięcy! Może nawet roku. Tak zwyczajnie uznałam, że nie mam sie czym wstydzić. Brzuch nie jest płaski. Niekture kobiety po porodzie mają mniejszy, ale nie mam już olbrzyma co róż to większegolaugh. Miła reakcja znajomych napędza mnie do utrzymania zmiany i optymistycznego patrzenia w przyszłość.

Robienie planów, zakupów, przygotowywanie dań okazało się czymś normalnym. Wiem, że im dłużej będę robić to co zaczęłam tym będzie to łatwiesze.

I jeszcze coś. Zanim wybrałam się do ludzi oparłam się o framugę drzwi, aby tak przez chwilę zię zatrzymać, popatrzeć przed siebie i pomyśleć. Ręka podniesiona, ciało lekko wychylone... Brzuch nie gra żadnej roli, nie zabuża mojej równowagi, nie ciągnie mi się skóra, a raczej nie czuję takiego uczucia ograniczenia, skurczenia sie w sobie. Tych kilo ubyło mało w porównaniu z tym co jeszcze mam przed sobą, ale to tak dużo! Czuję swoje byłe ciało. To które mnie się słuchało i które nie musiało uważać przy każdym kroku na kontuzję w stawie w obawie, że nadmierny jego ciężar zdyskwalifikuje mnie do życia bez bólu w miejscu kontuzji.

Jestem szczęśliwa:-). Tak! Dotarła do mnie informacja z rana - schudłam w sumie od momentu moich zmagań 6kg. 3 w ostatnich 12 dniach nowej diety życia:-). Zaufałam sobie, walczę i zwyciężam!

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Moje ciało się zmienia. Czuję to. Zmniejsza się. Lubię kiedy coś się zmienia i na prawdę lekko mi z tym. Kiedy się poruszam nie czuję już tych fałd na plecach stykających się niemiło. Z łatwością wykonuję skłony, przysiady, chodzę szybciej bo nie czuję już tej masy. Wcześniej byłam tęga na tyle, że stąpając czułam tą masę, chodząc czułam to ciśnienie w stawach. Teraz jestem wolna od kilku kilogramów i czuję się sprawniejsza.

To plusy i czuję jakbym na tej wegetariańskej diecie była od dawna. Przyzwyczaiłam się do braku napadów głodu, chęci na "małe co nieco", pochłaniania wszystkiego w zasiegu rąk. Planowania obżarstwa- to przeszłość i widać dieta dla cukrzyków dobra jest też dla mnie. Bo cukrzycy bym sie nabawiła. I może czegoś jeszcze? Kto wie? Nowotwory uwielbiają cukier i chemię spożywczą.

Czuję się więc zdrowsza. Jadłam paskudztwa i mój organizm głodował pozbawiony witamin i mikroelementów. Tłuszcz, chemia i cukier. Węglowodany też te niezdrowe. W mojej "diecie" brakowało już "smaka" na owoce czy ważywa. Ważywa? Kpiłam sobie z ich istnienia. Nie smakowały mi. Glutaminian sodu potrafi uzależnić. Teraz poznaję smaki natury. Nie wiedziałam wcześniej, że fistaszki są słodkie! Wspaniale smakują i można nasycić się nim bardzo szybko:-).

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Wizyta w fastfudzie. Byłam tam wczoraj. I co? Od zawsze nie podobało mi się to miejsce i zwyciężyłam. Wzięłam kawę z ekspresu z prawdziwym mlekiem - a było kapuczino z chemii gotowe też, ale wybrałam ekspres jak zawsze z resztą omijając chemii. Nie miałam ochoty na to co tam serwują i podjęłam decyzję jeszcze przed wizytą w Maku, że wypiję tam do toważystwa tylko kawę. Oczywiście że sie udało bez bulu i żalu! Wiem co goście tam jedli i im nie zazdrościłam. Na wszelki wypadek nie rozglądałam sie za bardzo i nie podglądałam co mają na tależach i w ustach. Dałam radę! Dumna. Naprawdę dla mnie było to łatwe.

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

EFEKTY odchudzania po miesiącu ( no, prawie, brakuje 3 dni, aby był pełny tydzień).

Schudłam w ciągu miesiąca 4,2kg, zmniejszyłam obwody w cm o:

- 2 w kl. piersiowej

- 3 w bicepsie

- 7 talii

- 1 w biodrach

- 2 w udzie

- 0 w łydce

Domyślam się, że przy takim utoczeniu wiele narządów wewnętrznych utraciło część tłuszczowej otoczki i dalej! Do boju:-). Fajnie, że tyle osiągnęłam. To świetny wynik. Najmniej schudłam w ostatnim tygodniu ( garść czipsów, 2x kawa latte z lodami, 2x pobyt w restauracji i 2x lody). Wczoraj aby siebie utrzymać na dobrym kursie czytałam książkę, która zainspirowała mnie do podjętych ostatnio pozytywnych zmian. Tak więc- z wielką chęcią podążam dalej tą drogą. Dodam po woli ruch!

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.