Plan naprawczy.

Autor

Już dawno nic nie pisałam, a jak pisałam to w złym tonie. Teraz też nie będzie lepiej. W sumie nie zmieniłam nic, podjadam coraz więcej, diety się trzymam tak, że brak mi słów. Ale.... postanowiłam to zmienić.

Kończe z imprezami do świąt, a od poniedziałku wracam do pierwszej fazy diety by uspokoić skoki cukru we krwi i znowu wejść na dobrą drogę. Muszę zlapać trochę samodyscypliny i wiem, że w taki sposób mi się to uda.

Po drugie znowu będę biegać. Nie będzie wymówek typu: nie mam siły, nie chce mi się. Będę biegać min. 4 x w tygodniu po godzinie.

Po woli zaczynałam sobie odpuszczać, ale wiem, że nie mogę znowu popełnić tych smych błedów. Już przerabiałam tą historię. Trochę schudłam to już mogę sobie pozwolić i za każdym razm tak sobie folgowałam, że waga wracała (błędne koło).

Do końca tego tygodnia pozwolę sobie trochę więcej niż zezwala mi moja dieta, a od poniedziałku do świąt będę wzorem do naśladowania (po świętach mam nadzieję, że też). Wygram ze sobą raz na zawsze. Liczę na wasze wsparcie bo jak widzicie często podupadam w moich postanowieniach.

Pozdrawiam.

 

Komentarze

Będę trzymała za Ciebie bardzo mocno kciuki, bo doskonale wiem, co czujesz - czuję dokładnie to samo! Tylko moja motywacja nie jest tak dobra, jak Twoja, nie umiem się zmusić do pozytywnego myslenia. Ciągle coś mi mówi, że nie dam rady, ze jestem głodna, gruba etc.

Póki co zwalczam to w sobie jak się da, ale dzisiaj miałam pierwsze załamanie i tylko z powodu tego, ze to co kupiłam było obrzydliwe, nie zjadłam tego. Do ćwiczeń też muszę sie zmuszać, wszystko mnie boli... Początki są okropne.

Moja motywacja już dawno się wyczerpała, rezerwy dobiegają końca. Dlatego zacznę od początku. Znowu postawie sobie jasno cele. Wakacje już niedługo więc muszę się wziąć do roboty. Pozytywne myślenie też nie ma się najlepiej. Jak teraz patrzę na swoje ciało wydaje mi się okropne. Czuje, że już przytyłam więc tym bardziej morale spadają. Ale wiem, że jak teraz przestane się starać historia się powtorzy i znowu będę zaczynać od zera. Więc od poniedziałku zakasuje rękawy i ruszam znowu w drogę do wspaniałej sylwetki. Dzięki za wsparcie :)

Andżi

Powodzenia! :) Ja też mam za sobą załamanie, dokładnie wczoraj nawżerałam się czego popadnie, wręcz pochłonęłam zawartość lodówki. Dzisiaj znowu dieta, trzeba walczyć z tymi okrutnymi kilogramami.

Andżi czemu od poniedziałku a nie od soboty, co ? :D

Nie odkładaj bo i na rezultaty dłużej będziesz musiała czekać.

Dupa w garść i do przodu !!! :)

Powodzenia!

Pozdrawiam, Chocolate

Ehhh... Skat ja to znam? Ja też zaczynam od początku. Cały czas czuje sie głodna, kręci mi się w głowie i jest mi słabo, chociaż 1800 kcal to ptrzecież nie tak mało. 1,5 godziny po posiłku jstem już głodna i tylko odliczam kiedy będzie kolejny posiłek, bo nie jestem się w stanie skupić na niczym innym. Owoce działają tylko na jakieś 15 min, potem znowu wraca wilczy głód. Dopiero kanapka, albo dwie zaspakajają mój ośrodek głodu i sytości. Nie za bardzo wiem, co z tym fantem zrobić.

Dobrze robisz, że wracasz do początku. Twój organizm tego potrzebuje.

Powodzenia :)

Aha, jeszcze jedno. Nabrałam przekonania, ze na diecie nie można być głodnym, jak Ty, Marynia. Zjedz sobie do oporu np. trzy tarte marchewki z 2 jabłkami i sokiem z cytryny. To jest tak zapychające, że trudno być po tym głodnym, a do tego mało kaloryczne. Albo zjedz kurczaka z warzywami, jakieś sałatki - po prostu znajdź coś co lubisz i jest małokaloryczne i zapachaj się, żeby nie czuć głodu. Musisz się uczyć, a to jest strasznie trudne jak myślisz tylko o tym, kiedy będziesz mogła coś zjeść. Czytałam ostatnio taki żarcik -  "Jestem tak głodny na mojej diecie, że postanowiłem rozpocząć też drugą".

Dziękuję za podpowiedź. Twoja propozycja to moja ulubiona surówka :)

Doszłam do wniosku, że lepiej zjeść np. jogurt naturalny z płatkami kukurydzianymi (to chyba najbardziej mnie zapycha) a zjeść mniejszy obiad, albo następnego dnia troszkę więcej poćwiczyć. Kiedy mam ogromną ochotę na czekoladę, to lepiej bez wyrzutów sumienia zjeść 1-2 okienka.

Rozmawiałam wczoraj z mamą i doszłam do wniosku, że mam chyba dość szybką przemianę materii, albo mam tasiemca (mam nadzięję, że nie), ponieważ powinnam regularnie tyć, bo naprawdę jem dużo, lubię czuć się syta. Owszem, 4 lata temu przytyłam w pół roku 10 kg, ale kiedy doszłam do 58 kg waga stanęła i dalej stoi w miejscu. Stwierdziłam więc, że może na początek (bo zaczynam niestety od początku) wystarczy, że będę jadła tyle, ile powinnam jeść, gdybym nie była na diecie, tzn 1950 kcal, a potem po troszku odejmować. Jeżeli aż tak reaguję na odjęcie zaledwie 150 kcla dziennie, to znaczy, że dla mojego organizmu to duży deficyt. Mnie stanowczo zadowoli 1 kg na 2 tyg. Dodatkowo wczoraj zaczęłam biegać z psem, a po maturze zaczną plan 10-tygodniowy. Mam nadzieję, że się uda :)

 

Chocolate dopiero od poniedziałku bo na weekend wracam w rodzinne strony, a tam jest zawsze tyle pyszności, że ciężko by mi było wytrzymać... zwłaszcza przy tak słabej "silnej" woli. Moje odpuszcznie trwa za długo. Jestem tego świadoma... ale życie to nie bajka i nikt nie obiecywał, że będzie lekko :)

Andżi

Dziewczyny, trzymam kciuki za powrót motywacji, bo tak naprawdę 90% sukcesu w odchudzaniu jest w głowie. Przed moim lutowym pospolitym ruszeniem próbowałam milion razy wziąć się w garść i nie mogłam. Czułam taką bezsilność, a do tego obrzydzenie swą słabością, wyglądem i tym, że nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Patrzyłam na swe odbicie w lustrze i w głowie pojawiało się milion epitetów, to wszystko nie prowadziło do niczego konstruktywnego. Teraz jako wyga z półtoramiesięcznym stażem jestem pewna, że pomogło mi ustalenie prostych zasad i reguł, a do tego coś mi przeskoczyło w głowie i nabrałam wielkiej wiary, że mi się uda. Może rzeczywiście Andżi potrzebujesz takiego resetu i nowego początku. Teraz napiszę jak domorosły psycholog- wyobraź sobie, że Twoja przyjaciółka jest w takiej sytuacji jak Ty w tym momencie, pomyśl jak ją  zagrzać do walki, natchnąć dobrymi myślami i powiedz jej, że jest super, że już tyle osiągnęła. Doradź jej co ma robić,a potem do roboty :-)

Trzymam kciuki i pisz jak idzie :-)

Dokładnie, to wiara czyni cuda, sprawia, że osiągamy coś, co wydawało nam sie niemożliwe i ponad nasze siły. To my stawiamy sobie granice, które uważamy za nie do przekroczenia. 

U mnie natomiast sprawdza się powiedzenie: motywacja daje siłę by zacząć, a nawyk sposób by trwać.

Wedłu badań naukowców nowy nawyk potrzebuje 18 dni by się zadomowić. Nie robiłem na sobie badań, ale u mnie na oko to przedział między 2 tyg a miesiąc.

Polecam takie podejście, bo wtedy nawet kilkudniowa nawałnica kalorii podczas świąt czy weekendu niczego nie przekreśla i nie zmienia. Zdrowe nawyki pozostają i nie potrzeba szukać w sobie motywacji tylko wrócić do rutyny.

Pozdrawiam.

No to nieco mnie pocieszyliście, ale tylko nieco. Zmagam sie ze sobą, z apetytem, z niechęcią do ćwiczeń, ale póki co wygrywam i jestem z siebie dumna. 

 

Powiedzcie mi jeszcze - czy sledzie w zalewie octowo-olejowej (oczywiście zjadane bez tej zalewy, dokładnie opłukane i osączone) są zdrowe i dozwolone na diecie? Bo dziś tak wyglądała moja kolacja - płatek śledzia i surowka z kapusty pekińskiej z papryką i teraz się zastanawiam, czy sobie nie dowaliłam na noc (jadłam ok 18.30).

Myślę, że opłukany śledź nie jest strasznie niezdrowy, no i kolację zjadłaś dość wcześnie :) Na oewno lepszy jest opłukany śledź z zalewy, niż smażona ryba z patelni.

Zjadłam właśnie dwa serki waniliowe.. ale żeby zachować rónowagę .. to zjadłam też dwa truskawkowe :D

Ale to nic, od jutra działam dalej :D

Pozdrawiam, Chocolate

Mam jakiegoś bzika na punkcie serków homogenizowanych... 

Pozdrawiam, Chocolate

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.