Załamka

Autor

Piszę dziś by wyrazić swój smutek i rozpacz. Jestem załamana, mój facet wciąż ogląda jekieś chudzielce, co jakis czas mnie woła i pokazuje jak świetnie wyglądają jakieś dziewuchy które skutecznie schudły po 20, 30kg. A ja ryczę bo nigdy nie będę tak wygladać! Mam takiego doła. On się dziwnie na mnie patrzy, czemu nie gadam i nie żartuję z nim... Przychodzi nawet do mnie i pyta "co tam gruba?" A  ja nienawidzę siebie, jego i całego świata.... Jest mi tak potwornie smutno.... 

Na dodatek w pracy koszmarny stres, na niczym się nie jestem w stanie skupić bo myślę o jedzeniu. Im większy stres tym bardziej myśle o jedzeniu. Wiem, że nie mogę tym bardziej myślę. Królestwo za batonika. Już drugi dzień taki cięzki. Ledwo oddycham bo z tego wszystkiego wrąbałam prawie pół kilo kapusty gotowanej!  Jutro mam wyjazd służbowy, może będzie łatwiej.

Nic, spróbuję troche poćwiczyć, choć z zatkanym nosem i mokrymi oczami nie będzie łatwo. Zastanawiam się, czy gdyby mój facet powiedział mi, że mu się podobam taka jaka jestem to czy robiłabym coś ze sobą. Pewnie nie, więc może to i lepiej.... zaraz pójdę biegać,  tylko przestanę płakać....

Komentarze

Ejjj głowa do góry. Może powinnaś mu powiedzieć, prosto z mostu, że boli Cię gdy nazywa Cię "grubą", czy pokazuje jakieś chudzielce. Nie możesz sama się tak karać. Nikt nie jest idealny. Każdy ma inną figurę, inne predyspozycje. I Twój facet z pewnością Cię kocha taką, jaka jesteś. Obejrzyj "Dziennik Bridget Jones". Dla mnie to najlepszy sposób na gorsze dni. Może pomyśl też o zmianie diety. Te 500 kcal widocznie Ci nie służy.

Pozdrawiam i trzymaj się kobitko!!!

Andżi

... a może właśnie w taki sposób chce ci pomóc i zmobilizować do ruszenia czterech liter? Gdyby zaczął się roztkliwiać nad twoim nieszczęściem to pewnie byś się nie ruszyła, prawda? Może wg stereotypów jesteśmy gruboskórni i pragmatyczni, nie umiemy rozmawiać o uczuciach, ale z drugiej strony działamy zadaniowo, rzadziej rozczulamy się nad sobą ("trza być twardziochem") etc  Jeżeli facet chce ci pomóc to z nim pogadaj, może pomoże ci ustalić jakiś sposób działania, uzgodnić plan treningowy, skorygować jadłospis  (dużo łatwiej jeżeli wszyscy w domu będą fanami tych samych potraw - nie mówię tu o stosowaniu diety, ale o zmianie nawyków). Spróbuj, a okaże się, że zamiast szydercy masz w domu doskonałego trenera i "wspomagacza"

nie ma rzeczy niemożliwych - są tylko mniej lub bardziej prawdopodobne

Ehhh.... dzięki, pobiegałam godzine to i mi się lepiej zrobiło....

Z tym moim facetem jest taki problem, że nie interesuje go, że mi przykro... przerabialiśmy to. Niestety on jest kanapowym konsultantem i krytykiem. Sam może jeść co i ile chce i nic nie tyje. A ja od sałaty puchnę....

500kal nie jest takie straszne do utrzymania. Głód fizyczny czuję czasem ze dwa razy w ciągu dnia. Najgorszy jest ten ciąg w głowie. Psychicznie jestem non stop głodna. Tak się pewnie czują wszystkie osoby uzaleznione. A nie rozumiałam mojej mamy, że nie może rzucić palenia :/  Teraz sama bezwiednie mogłabym pochłonąć duży słoik nutteli i zagryźć masłem orzechowym.... :))))

 

 

wrrrr...

tyle w temacie, a Twój facet to niby co jest alfa i omega ?

dobraa teraz do rzeczy:

Przerabiałam 500 cal w pracy przy stresie:

Jak to wygląda : a mianowicie mija dzien 10 na 500 cal, mija dzien nastepny, obowiazki w pracy sie nasilaja, ja sie stresuje, ale wiem ze cel jest wazny, wiec mija kolejny w ramach rozrywki wpada egzamin z nowego prawa w sprawie alergików i takie tam bla bla bla, ale wytrzymuje, jest ok, oklamuje sie dalej, jestem spiaca i zmeczona ale mowie sobie ze to kwestia stresu, i ze odespie w wolne dni, w pracy przed szefem lapie sie na tym, ze kołacze mi serce, ale spoko mysle sobie zaraz minie bo ja przeciez nie mam probemów z sercem, mija kolejny dzien, spada 3 klio, hurraaa, nareszcie superancko, jedziemy dalej na tym samym wózku, zasypiam na biurku z kawa juz bez mleka bo jakżesz przeciez mleko 100 ml 50 cal, mijają kolejne dni az do oddania projektu w pracy, siedzie w pracy po 12 godzin i w sumie nie chodze bo siedze przed biurkiem, wiec sie niby nie mecze az tak mocno, ale jestem potwornie zmęczona, oddalam projekt, mnóstwo błedów,zjeba od dyra, moj wkurw, popierdolenie całości kupienie sobie wielkiej tak wielkiej czekolady jaka byla w sklepie i zjedzenie jej, popijaniem mlekiem z miodem, zjedzieniem kolejnej.. i ciąg trwał.. a i jeszcze pamietam jedna bardzo dosadną rzecz: a mianowicie jak siedzialam przy biurku wiecznie liczylam jak jakas nienormalna kalorie, ile mi zostalo a ile jeszcze moge zjesc, a co by tu uciknac zeby jeszcze sie najesc ale zeby nie bylo kalorii, nosz obłed !!!

Nie chce Cie tutaj bron boże pouczać, ale przestaw cel na czas, bo wybuchniesz, a Twój organizm po prostu Cię znienawidzi.. a jeszcze do tego facet, przeciez on bedzie miał napad smiechu jak nie wytzymasz, a co dopiero bedzie jak bedziesz sobie robila obiady, dbała o kazdy szczegól, i zeszla w 4 miesiące tyle ile chceszw zgodzie z organizmem.. inaczej go zajedziesz..

Smutne jest to ze on nie rozumie ze Ci przykro, owszem moze chce dac Ci kopa, ale ja wolalabym kopa pod tytulem, moze pojdziemy na basen?, albo wiesz ugotuje dla Ciebie cos?, nie lepiej jest siedziec w necie i szukac chudych lasek i dołować swoja, to może się za siebie weźmie.. oj oj..nie ladnie..

Tak czy inaczej trzymam za Ciebie kciuki.. :*

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.