Punkt przełomowy

Autor

Portret użytkownika Jan
Jan

Nie ulega wątpliwości, że każdy moment jest dobry, aby rozpocząć zrzucanie balastu zbędnych kilogramów. Wśród nich są jednak takie, które są ku temu szczególnie sprzyjające i pierwsze dni nowego roku do takich należą. W tym czasie, w naturalny sposób, stymulowany również przez naszą kulturę, stawiamy sobie nowe cele i wymagania, a wszystko to będąc na dopalaczu noworocznej radości. Całkiem możliwe więc, że przełom roku to idealny moment na taki początek, a jeżeli już wcześniej rzuciliśmy sobie wyzwanie, na podsumowanie dotychczasowych osiągnięć i wrzucenie kolejnego biegu.

Jak to u mnie bywało

Tak się szczęśliwie złożyło, że przełom roku zbiegł się z moim prywatnym punktem przełomowym. Historia moich świadomych zmagań nie jest wyłącznie usłana różami :-) i sięga lutego 2009, kiedy przy stanie 115 kg i wysokim ciśnieniu rzędu 190/105 postanowiłem „coś z tym zrobić”. Na początku za sukces uznałem to, że waga się ustabilizowała. Latem kilogramy zaczęły spadać. Międzyczasie moja wiedza zaczęła się powiększać dzięki czemu przed spadkiem kilogramów ucieszył mnie malejący rozmiar w pasie (przedtem nie wiedziałem, że oprócz wagi to drugi tak istotny wskaźnik).

Ponieważ dieta kojarzyła mi się z czymś co interesuje i zajmuje głównie kobiety, postawiłem na ruch. Ale nie taki, który uprawiałbym od przypadku do przypadku, od święta, ale systematyczny, stanowiący część niemal codziennego reżimu.

Po jakimś czasie, również posiłków nie pozostawiłem samym sobie. Do wyjątkowo niekorzystnych posiłków stosowałem słynne MŻ, jadłem tylko to co mi smakowało (to trochę głupie, ale zauważyłem, że czasami, w przeróżnych sytuacjach, jadłem posiłki, które niespecjalnie przypadały mi do gustu), i do tego różne triki typu jogurt zamiast śmietany, mleko 2% zamiast tłustego, mieszanka czosnku i ziół zamiast soli, pieprz do czego się da, aby przyspieszyć metabolizm itd. itp. Tego typu rad wszędzie można znaleźć bez liku, a wiele z nich jest warte uwagi – polecam!

Wszystko szło dobrze, gdzieś pod koniec października 2009 przekroczyłem granicę otyłość / nadwaga (ok.108 kg), w grudniu 102 kg i mój kolejny punkt graniczny (100 kg) wydawał się tylko kwestią czasu. Niestety, nastąpiła korekta w drugą stronę: przybranie na wadze i skoki raz w jedną raz w drugą przez niemal cały 2010 rok (To był dla mnie piekielnie trudny rok, może najgorszy jaki dotąd miałem; dbanie o siebie zeszło na dalszy plan. Mimo to, z perspektywy czasu, widzę, że wiele nawyków wprowadzanych w 2009 roku przyniosło swoje owoce w ubiegłym). Na koniec roku udało mi się przeciągnąć linę na swoją stronę. Przez to miły dla oka wynik 100 kg. Dodatkowa, wielka korzyść to spadek ciśnienia tętniczego do normalnego poziomu (ok.127/76). Nie pamiętam kiedy miałem tak dobre wyniki. Na początku myślałem, że aparaty z których korzystam są zepsute ;-)

2011

Moim celem w 2011 roku jest dobić do 90 kg i to nawet jak wkoło będzie się wszystko waliło i paliło! Wg BMI, przy moim wzroście, to graniczna waga prawidłowa. Jak ją osiągnę to nie mam nadwagi :-) Jeszcze jakiś czas temu wydawało mi się to niemożliwe, ale dziś nie mam wątpliwości, że to tylko kwestia czasu!

Ponieważ wszystkie znaki na niebie i ziemi świadczą o tym, że okres zimowy jest dla mnie najgorszy zdecydowałem się do tego co robię dołączyć, po raz pierwszy w życiu, dietę. Zacząłem w połowie jesieni: zero alkoholu, zero słodkiego, zero makaronu (oj, to boli), zero chleba, mało węglowodanów, do tego produkty z ograniczoną ilością tłuszczu, ale nie zapominam o dobrym tłuszczu w rybach czy awokado.

Po blisko 2 latach, - 15 kg i - 13 cm w pasie to może nie wyniki oszałamiające, ale dobre, bardzo dobre. Dochodziłem do tego stopniowo, nie zawsze byłem w pełni zaangażowany, ale na pewno obrałem właściwy kurs, bo już widzę ziemie na horyzoncie :-)))

Bywalcom tego blogu, twórcom jak i samemu sobie życzę aby 31 grudnia 2011 roku waga pokazała to cos dziś sobie zaplanowaliśmy.

Komentarze

Trzymam kciuki. Jeśli miesięcznie schudniesz 1 kg to osiągniesz swój cel. Życzę Ci tego. Pozdrawiam :)

No Janie :) Imponujesz mi :) Twoja wola walki, dążenie do celu jest dla mnie  i wielu innych przykładem i wzorem do naśladowania :):) Dasz rade chłopie :) Jesteś DEBEŚCIAK :) trzymam kciuki :):)

"Przy wysokiej insulinie nadwaga nie zginie" :):):)

Bardzo Wam dziękuje :-) Rozumiem, że dopingujemy się razem :-)))

Jak najbardziej razem. To właśnie takie historie jak Twoja sprawiają, że chce się dalej starać :)

Serdeczne gratulacje i trzymam kciuki za kolejny rok.

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.