Mało sympatycznie

Autor

Przychodzą takie dni, że człowiekowi najzwyklej w świecie nic się nie chce. Dosłownie nic. Wszystko traci sens, życie kolory, a radość z życia topnieje jak śnieg na wiosnę. Najgorsze, gdy taki stan trwa dłużej niż zwykła chandra... i właśnie to mnie ostatnio męczy.

Może to przez te mrozy, może przez zmęczenie, może przez stres, a może po prostu wszystko na raz skumulowało się w moim życiu i nie pozwala mi w pełni odetchnąć.

Dziś jest już 4 dzień kiedy nie biegam. Mam wrażenie, że mój cel się przez to strasznie oddala. Ale jak mogę biegać przy takiej pogodzie. Na siłownie mnie nie stać, poza tym jest strasznie daleko i trzeba wykupić cały karnet by z niej korzystać ( nie ma możliwości pojedynczych wejść).

A oprócz tego zbliża się moje ukochane święto... Walentynki..... uuuu jak ja je kocham. Widok tych zakochanych par dla mojego samotnego serca zawsze wprowadza mnie w iście depresyjny nastrój.

Komentarze

Chyba cos o tym wiem, ale wiem też, że po tych kiepskich dniach... tygodniach .. nadchodzą te lepsze, które wnoszą w nasze ponure życie trochę energii i optymizmu.  Wierze, że u Ciebie ten słabszy okres minie szybciej niż się tego spodziewasz  czasami potrzebny jest do tego jakiś drobiazg , uśmiech przyjaciela lub nawet dobre słowo a ja takie dla was wszystkich mam. Dziekuje:)

   Czytam wpisy z tego bloga juz od dłuższego czasu ale nie odważyłam się nigdy nic napisać, nie utworzyłąm jeszcze planu nie mam daty rozpoczecia diety, ale zmieniłam sporo w swoim dotychczasowym trybie życia. W jednym z pierwszych postów była mowa o tym iż nie warto planować rozpoczęcia diety przed urlopem lub jaimś ważnym wydarzeniem, ja niedługo zaczynam przymusowy urlop na którym przez około dwa tygodnie będę zmuszona leżeć po zabiegu, który będę miała wykonany. Okres ten natomiast zamierzam w jakiś konstruktywny sposób wyorzystać. Może macie jakieś propozycje co można robić przez dwa tygodnie praktycznie nie mogąc wychodzić z lóżka:/  

   Liczę na to, że przyjmiecie mnie do swojej społeczności jako jedną z was, bo ja czytając te posty już każdego po troszku poznałam i mam nadzieję, że na tych paru wejściach na tego bloga nie poprzestanę, bo czuję, że z wami będę potrafiła zrobić dużo wiecej aniżeli w pojedynkę:)

pozdawiam

Domi

Przez 2 tygodnie będziesz mogła wypracować świetny plan na przyszłość :) jadłospis, ćwiczenia, znaleźć milion motywacji.

Ja bym przez 2 tygodnie wyłączyła mózg :) po sesji moje komórki muszą się zregenerować :D Ale z przyjemnością zaopatrzyłabym się w książki (na które przy normalnym trybie życia nie mam czasu) i pochłonełabym się lekturze. Ale nadrobiła zaległości filmowe. Możesz też dodawać wpisy do bloga ;) wyszukiwać fajne artykuły, motywujące zdjęcia czy cytaty. Możliwości jest sporo. Zawsze też możesz ponadrabiać zaległości z przyjaciółkami (więcej czasu na ploteczki ;D)

Co do mojego gorszego samopoczucia... minie :) tzn. zawsze mija :D Czekam, aż się ociepli to i mi się serce rozgrzeje :) Tym drobiazgiem poprawiającym humor byłby zdany jutrzejszy (ostatni) egzamin. Ale na wyniki jak zwykle będę czekała tygodniami.

A w nasze szeregi przyjmujemy wszystkich ;) I tych z planem i tych bez. Ważne są chęci zmiany i tu wszyscy takowe mają :D Trzymam za Ciebie kciuki. Polecam dietę south beach. Jestem z niej megaaa zadowolona bo w zasadzie nie czuję, że jestem na diecie :) Poczytaj o niej sobie w wolnej chwili (2 tygodnie w zupełności wystarczą).

Pozdrawiam!

ps. ta strona daje olbrzymią motywację dla mnie i cieszę się, że się tu znalazłam :D Dziękuję wszystkim za wsparcie :)

 

Andżi

Andżi -  nie łam się. Wszystkim zdarzają się gorsze okresy. Czasem pomimo wszystkich starań efektów nie ma i trudno wykrzesać z siebie entuzjazm do dalszej walki. Szczerze mówiąc, mam nadzieje, że jesteś silniejsza ode mnie, bo ja miałam załamkę w czwartek. Wieczorem pochłonęłam milion dwieście kalorii. Było bardzo przyjemnie i kompulsywnie- jak to w moim przypadku. Niestety pozostał po tym ogromny kac moralny i świadomość  przegranej. Na szczęscie nie skończyło się "ciągiem ", tylko podniosłam się i walczę dalej. No i ćwiczyłam więcej :) A propos braku ćwiczeń, żeby się nie stresować robię sobie dzień jabłkowy. Tylko jabłka i napoje. Waga nie wzrośnie i sen spokojny :) 

Nic się nie martw, przy bieganiu bardzo wskazane są przerwy, żeby organizm mógł się zregenerować. Zobaczysz, że jak wrócisz na trasę będziesz zaskoczona łatwością z jaką ją pokonujesz 

Ja w środę byłam na imprezie i tez pochłonęłam niepotrzebne kalorie w postaci promili :/ Ale co? Jesteśmy tylko ludźmi. Nie wszystko możemy osiągnąć od razu :) Jednorazowa wpadka nie niszczy dotychczasowych osiągnięć ( chyba, że jej na to pozwolimy). Do biegania wrócę we wtorek jak pojadę do domu. Wypocę na bieżni dotychczasowy brak ćwiczeń i będzie GIT.

Dalej się trzymasz tych 500 kcal? Umarłabym po pierwszym dniu :P

Andżi

Andżi, bieganie teraz jest strasznie trudne, ale już nie długo mrozy mają wreszcie zelżeć i temperatura powinna być normalniejsza. Myślę, że na takie dni, kiedy nie można z jakiś względow biegać, to warto spróbować innych ćwiczeń. Słyszałyscie o czymś takim jak tabata czy hiit? To jest rewelacyjne! Wystarczy 4 minuty i jest to taka porządna namiastka treningu i wg znawców tego tematu podkręca metabolizm na 16h, a jest bardzo męczące. Ja narazie  4 dzień biegam w domu, nic nie jest łatwiej jeśli chodzi o kondycję, ale chyba jeszcze za cześnie na skoki wydolnościowe. Dietę też trzymam, nie ciągnie mnie nic ku słodyczom, ale sama się łapię na tym, ile rzeczy bym chętnie przemieliła w paszczy, gdyby nie kontrola wewnętrznego dietetyka:-) Pierwsze ważenie zrobię w środę, jestem na początku mojej drogi, ale myślę, ze tym razem osiągnę coś wartościowego. Obawiam się tylko tego, że stanę na wadze, a tu nic mniej, bo to mnie bardzo zawsze demotywuje.

Po pierwsze waga kłamie :D Haha wiem jak głupio to brzmi, ale ciało się zmienia a waga czasmi ani rusz. O tych ćwiczeniach nie czytałam, ale jutro nadrobię zaległości skoro twierdzisz, że są takie skuteczne. A co do biegania. Zanim się obejrzysz zobaczysz, że z dnia na dzień coraz mniej będzie Cie męczył dotychczasowy dystans, czy tempo. Już niedługo!

Początki są trudne, ale na tej stronie znajdziesz tyle wsparcia i motywacji, że wystarczy Ci na całą drogę do osiągnięcia celu i na późniejsze życiowe zakety :)

Trzymam kciuki i daj znać, jak pierwsze ważenie.

Pozdrawiam :)

Andżi

Słuchajcie !jestem drugi dzień na diecie i tak szczerze mówiąc to nie jestem głodna,ale, zawsze musi jakieś być, okropnie mnie kusi wszystko co niedozwolone, tłuste, słodkie, jasne pieczywo itp.. Narazie sobie z tym radzę ale mam obawy czy podołam. Zastanawia mni jeszcze jeden fakt, czy musz eliczyć kalorie co do jednej, czy mogą wchodzić w gre drobne odstepstwa? Ciągle mi sie wydaje, że żle przeliczam. Szczerze mówiąc to właśnie to liczenie i ważenie mnie najbardziej denerwuje, i jeszcze ta myśl -co mam zrobić sobie do jedzenie- KOSZMAR!

Jak wy sobie radzicie z tym problemem? czy wogóle go macie czy tylko ja mam takie dziwactwa w głowie? POZDRAWIAM

Zawsze kusi :) a początki są najgorsze. Poszukaj przepisów na słodkości dietetyczne w sieci. Jest tego pełno i zaspokaja potrzeby łasucha :) Jeżeli masz problemy z jadłospisem to najlepiej w wolnej chwili przygotuj sobie menu na następny dzień, spisz na karteczce albo mykaj do kuchni szykować pojemniczki (jak to robi jestem_zajęty).  Co do liczenia kalorii nigdy tego nie robiłam. Wszystko zależy od tego na jakiej diecie jesteś. Mnie by to strasznie męczyło. Ale do wszystkiego można się przyzwyczaić. Kwestia czasu. Powodzenia :)

Andżi

MERY... Ja osobiście nie liczę żadnych kalorii, wpadłabym w obłęd.... Schudłam już 30 kilogramów !!!! Jeszcze raz podkreślam, że nie liczę kalorii i nie ważę produktów,\ i nie mam z góry zaplanowanego tego co zjem danego dnia...  Skupiam się na tym by to co nakładam na talerz było zdrowe :) Jem 5 posiłków, piję dużo wody, ćwiczę i nie chodzę głodna. Fakt faktem, od początku diety nie ruszyłam nic słodkiego, pieczywa, makaronu, fast foodów czy napoji gazowanych...  Aż sama się dziwię skąd mam tyle siły by się oprzeć np. czekoladzie... którą uwielbiam....

Na przekąskę jem jabłko, ale jak mam ochotę to zjem 2 lub 3 i niczym się nie przejmuje. Mam ochotę to zjem więcej pistacji a nie tylko z góry określoną ilość.. Mam ochotę na coś słodkiego .. piję kakao (mieszam prawdziwe kakao z "puchatkiem" i jest super) lub jem serek waniliowy.. 

Nie dajmy się zwariować ludzie.. dieta dietą ale bez przesady... Osobiście uważam, że liczenie kalorii i ważenie posiłków to przesada, ale jestem świadoma, że limit kalorii na jeden dzień pomaga ludziom w walce z kilogramami..  i broń Panie Boże nie krytykuje nikogo kto podlicza sobie bilans kaloryczny.. zeby było jasne :) Ja wybralam inną drogę i jestem szczęśliwa bo kilogramów ubywa miesięcznie około 4 :D

 

Pozdrawiam, Chocolate

Bardzo się cieszę z tego, co napisałaś! Sama od miesiąca jestem na takiej właśnie diecie i czuję się świetnie:) Po latach dietowych reżimów wsłuchuję się w swoje ciało i nie dość, że widzę efekty, to jeszcze jestem szczęśliwa. Po co się katować, jedząc na przykład tylko nabiał? Brrr....;)

To super, ze to piszesz Chocolate! Właśnie chciałam przeczytać opinię kogoś, komu udało się w ten sposób schudnąć. Ja właśnie też podjęłam taką decyzję, że będę jeść zdrowo, ale bez liczenia kalorii, skrupulatnego spisywania wszystkiego co zagościło w paszczy choć na moment i właśnie tak bym chciała zrzucić mój cielesny balast. Ale obawiam się, że jak nie będę wszystkiego dokładnie wyliczać, to nic z tego nie będzie, bo zawsze spałaszuje więcej niż potrrzeba. Na razie jest 6 dzień mojej diety, nie ważyłam się jeszcze, codziennie biegam i jem naprawdę zdrowo, nie kusi mnie do żadnych jedzeniowych przestępstw i jestem bardzo zmotywowana. Ale aż się boję tego ważenia, bo jak nic nie drgnie, to pewnie będzie ślepa uliczka i będę musiała się wziąć za "jedzenie z kartki" - wszystko wyliczone co do grama i zero możliwości modyfikacji. Tak bym chciała, żeby udało mi się schudnąć bez tego...

Tymotka, na pewno Ci się uda :D Musisz pamiętać jednak, że czasem zdarzają się przestoje i waga ani drgnie, ale ważne jest by trzymać się 5 zdrowych posiłków i jak waga ruszy to aż nie uwierzysz :D

Jeśli w Twojej diecie jest mnostwo warzyw, owoców, chudej wędliny, chudego mięska, jogurtów naturalnych, kaszy, orzechów, migdałów, lekkich zup. ..  to nie ma bata żebyś nie schudła ;) A to że czasem zjesz o jeden kawałek mięsa więcej czy większą garść pistacji to na prawdę nie ma żadnego znaczenia...  U mnie tak to właśnie działa :) A sama myśl, że miałabym jeść z kartki.. to .... :|

Z bieganiem też trzeba ostrożnie bo organizm potrzebuje czasu na regenerację ale nie jestem specjalistką w tym temacie ;) Ja biegam 4-5 razy na tydzień. Teraz w taki mróz, ćwiczę w domku ;)

Pozdrawiam, Chocolate

No to jutro będzie mój dzień prawdy. Mija właśnie pierwszy tydzień odmiany, przyłożyłam się solidnie do każdego aspektu odchudzania - szczególnie w głowie wszystko sobie poukładałam i nie ciągnęło mnie do niczego, co by było niewskazane, staram się czerpać radość z tego, że biegam, jem zdrowe rzeczy, nie jestem łakoma, nie miotam się w kuchni przy lodówce, żeby ukradkiem przed samą sobą zjeść nadprogramową przekąskę. Wiem, że jutro nie ma co oczekiwać na wadze minus 5 kg, ale jak nic nie drgnie, nawet pół kg, to naprawdę zwątpię, czy dam radę kiedykolwiek zjechać z wagą. Już tyle niepowodzeń odniosłam w przeszłości i zawsze kończyło się to powrotem do starych nawyków, że tak to nazwę "spoczywałam na fałdach" - nie chcę powrotu do tamtych czasów! Zdaję sobie sprawdę, że to tylko tydzień, ale ja mam dużo do zrzucenia i muszę kiedyś zacząć tracić te kg, żeby nie czekać na figurę jak będę miała 80 lat...

Zamiast kontrolować tylko wagę zaopatrz się w ..... centymetr i kontroluj określone wymiary wyrażone w cm. Jeżeli ćwiczysz to może się okazać, że przy tej samej wadze mimo wszystko ubyło ci tu i tam. Docelowo kg też ubędzie, ale pierwszą różnicę powinnaś zauważyć w wymiarach czy wręcz objętości. Tak czy inaczej: warto, więć życzę powodzenia i dobrej zabawy

nie ma rzeczy niemożliwych - są tylko mniej lub bardziej prawdopodobne

Ehhh.... pamietam te piękne czasy gdy byłam młoda i pierwsze 20kg zleciało niezauważenie... same zdrowe produkty, żadnego liczenia kalorii, pizza od czasu do czasu... Niestety te czasy już dawno minęły i jestem na etapie 500kal :( Tak, Andżi,

wciąż się trzymam. Miałam tylko dwa kryzysy gdy wpadło mi do ust więcej niż powinno (no dobrze, przyznaję, duuużo więcej niż powinno) ale tak po za tym to jest ok. Wydolnościowo ciężko, ale siłowo jest ok.

 

No to wrażenia z ważenia są takie,że łaskawa waga pokazała kiloszka mniej. Szału nie ma, ale i tak się cieszę i działam dalej. Pomiary zrobiłam pierwszego lutego i do końca miesiąca nie bedę patrzeć, czy coś ubyło tu i ówdzie, tylko poczekam na  1 marca, wtedy wykonam mierzenie obwodów. Takie wahania kilogramowe były i bez diety, dlatego nie jestem taka zachwycona, jeśli w takim tempie będę tracić to skończą się wakacje zanim osiągnę mój cel. Ale wcinam właśnie obiad z marchewką, kaszą gryczaną i kurczakiem i pomidorkami z puszki i wieczorem zaczynam drugi tydzień biegania wg planu 10 tygodniowego i zobaczymy co to dalej ze mną będzie.

U mnie w koncu jeden dien lepszy, ale nie w sferze gubienia kilogramow , badz centymetrow (waze sie i mierze), tutaj ciagle zastuj, a wrecz kolejny nie wyjasniony dodatek.

Otoz w koncu zdalam to p*******  prawko na kat C i zaden ***** nie bedzie mi juz wperal ze jezdzic po miescie nie umiem!   :)

Brawo Delilah! Kobiety górą !

 

Wow kategoria C?? Szacun wielki !!! 

Andżi

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.