Bieganie nawet da się lubić - podsumowanie 11 tygodnia

Autor

Pisze to w piątek choć zamieszczę w niedziele, na razie idzie wszystko zgodnie z planem nie ma podjadanie i szaleństw, stale posiłki w ciągu dnia od razu skutkują w postaci spadających kilogramów. Najgorsze przede mną, niedziela to będzie wyzwanie choć sobota tez bywa ciężka. Zapewne się zastanawiacie czemu, bo jadę do sklepu gdzie na pulkach czyhają na mnie produkty które nie mają za wiele wspólnego ze zdrowym jedzeniem. A ja jestem tylko człowiekiem hrehre. Dodatkowo jest to dzień wolny od pracy. Wiadomo jak się siedzi bezczynnie to się podjada. Sobota podobnie choć w tą na szczęście pracuje wiec mnij czasu na szaleństwa. Dziś z kolei Lidl haha trzeba się powstrzymać przed zakupem ciast, żelków i bagietek. Mam nadzieje ze się uda to będę mógł to wstawić z wielka radością na blogu.
Sobota zawitała, chwila czasu na przemyślenia w trakcie jazdy do pracy. Piątek bez zbędnych wygłupów do Lidla wpadłem jak przeciąg kupiłem tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Wziąłem na przetestowanie coś w rodzaju serka wiejskiego podejrzewam ze będzie godnym zastępcą deseru ryżowego który obecnie zabieram do pracy. Powoli staram się osiągnąć lepszy czas w bieganiu dla tego tez wczoraj dałem z siebie trochę więcej niż zazwyczaj. Poniżej rezultaty. Nic nadzwyczajnego. Są to takie małe przygotowanie do osiągnięcia postawionego sobie celu. W tygodniu chociaż raz postaram sobie taką próbę robić.

Zauważyłem ze mogę biec większość czasu jedenastka. Moje osiągi się poprawiają jak zaglądnę pamięcią wstecz na samym początku bieganie ósemką czy dziewiątką było ciężkie a teraz już praktycznie jedenastka. Od czasu do czasu wrzucam dwunastkę choć jest znośna na dłuższą metę to masakrator. Dyszki biec tym tempem, obecnie bym się nie podjął.
Wracając do soboty uf uf prawie mnie namówili na frytki i rybę (fish & chips). Strasznie tłuste, strasznie kalorycznie, strasznie dobre. Zaraz po pracy zajechałem do sklepu którego obawiałem się w niedziele i zrobiłem zakupy mogę się pochwalić że kupiłem tylko to co zaplanowałem.
Mały problem podczas biegania. Miałem dziś przebiec standardową godzinę około dwudziestej minuty zaczęło mi się lekko kręcić w głowię i zamgliło trochę. Bieganie zakończyłem na trzydziestej minucie po przebiegnięciu trochę ponad pięć kilometrów. Dziś jak już pisałem wcześniej bylem w pracy wiec zmęczenie dało o sobie znaki. Za mało spożytych kalorii choć kto to wie, doktoryzować się nie zamierzam w tej sprawie.
Jeszcze co mogę napisać to to że we wtorek i środę nie biegałem. Był to czas na regenerację, wstępnie planowałem jeden dzień jednak we wtorek miałem tyle pracy że postanowiłem odpuścić sobie i środę. Te dwa dni mimo sporego wysiłku w pracy chyba wystarczyły, bynajmniej musiały. Niedziela tak jak poprzednie dni spokojnie. Na śniadanie płatki na obiad kanapki.

No i chyba to by było na tyle jeśli chodzi o ten tydzień.

 

 

Podsumowanie tygodnia:

    Łącznie w tym tygodniu przebiegłem: 57,8 km

    Czas biegania: 5 godziny 20 minut

    Waga: -2,2 kg

 

Cele na następny tydzień:

- ustabilizować wagę na siedemdziesięciu pięciu kilogramach

 

Jesteś tym, co jesz:

- owsianka z płatkami przed pracą

        

- kanapki z żytniego chleba - praca

- płatki rożnego rodzaju z mlekiem - obiad

Komentarze

Świetne rezultaty, tylko pozazdrościć!! Ja w tym tygodniu też dwa dni nie biegłam, ale nie z powodu regeneracji tylko po prostu nie miałam kiedy... żałowałam :(
To fakt bieganie uzależnia, teraz jak nie biegam to czuje że czegoś mi brakuje...
Życzę powodzenia w osiągnięciu celu :) Kaś.

teraz już tylko z górki :) w sumie sobie uświadomiłem ze za mną już praktycznie dwadzieścia siedem kilogramów. Dzięki z kary nici XD

___________________

Czy warto „zdobywać góry” i ambitnie dążyć do celu?...  Zdecydowanie tak!

true, masz szczęście :D ale uważaj! ;] dajesz mi po prostu więcej czasu żeby wymyślić coś lepszego:P oczywiście wierzę że nie będę musiała tej kary nigdy wymierzać :)

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.